kraj:
Hiszpania
, cel - Barcelona autor: deba69
19-04-2012 04:04, ocena: 0.00/0 komentarzy: 4

Europa zachodnia widziana trochę innymi oczami, 15.07- 1.08

czyli autostop jako najlepsza forma 'wypoczyn

El Masnou - Hiszpania – relacje z podróży
Autostop. Wiele osób słysząc te słowo reaguje w sposób niewyobrażalny dla mnie. Ludzie często pytają dla czego w ten sposób.
-Przecież to niebezpieczne!
-Na pewno nie dojedziesz do celu, to strasznie daleko!
- ... a gdzie będziesz spał?!
- ... a co jadł?!
- ... a gdzie się umyć ?!
Chyba właśnie te pytania mobilizują mnie do tego, aby spakować plecak, znaleźć w domu jakiś karton plus marker i gestem, który wielu ludziom kojarzy się co najwyższej z zatrzymywaniem autobusów na żądanie, rozpocząć kolejna Wielką Przygodę. Autostop ma to do siebie, że niezależnie od tego czy jedziemy 100km czy 2 tys.km, zawsze dostarcza wielu emocji. Dla mnie najważniejszym elementem podróży są relacje z ludźmi. Zawsze, ale to zawsze zaskakują, dlatego trzeba mieć otwartą głowę. Jeśli w ten sposób podejdziemy do naszej 'wyprawy' możemy śmiało krzyknąć Hej Przygodo! i ruszyć na spotkanie naszych marzeń.

Najczęstsze pytanie z jakim się stykam wśród ludzi niejeżdżących stopem - gdzie śpicie ? Gdy odpowiadam zawsze wzbudza wiele śmiechu, z czasem śmiech zamienia się w niedowierzanie. Dlaczego tak się dzieje ? Ponieważ odpowiedź brzmi - GDZIEKOLWIEK. Postaram się zaprezentować tylko miejsca noclegowe, gdyż uwzględniając cały wyjazd mógłbym pisać i pisać.

1 noc- WYSPA SŁODOWA- Wrocław, Polska
Tutaj rozpoczęła się tak na prawdę moja przygoda. Jest to miejsce charakterystyczne we Wrocławiu, miejsce spotkań ludzi, zawsze coś się dzieje. W tym miejscu spaliśmy pierwszą noc (jakieś 15 osób). Dokładnie koło jakiegoś murku, legalnie na trawce. Policjant gdy nas zobaczył to tylko się uśmiechnął i poszedł dalej.

2 noc- LAS- Hof, Niemcy
Hof- małe miasteczko we wschodnich Niemczech. Do granicy niemiecko-czeskiej około 15 kilometrów, a do Norymbergi 130 kierując się na południe. Małe miasto, a przysporzyło nam sporo problemów. Dotarliśmy tam w momencie w którym zaczynało się ściemniać. Kierując się jak najdalej od centrum miasta, próbowaliśmy jeszcze złapać okazję, ale niestety przywitała nas noc w tymże dla jednych bardziej dla drugich mniej czarującym mieście, a właściwie to ... w lesie. Wokół tylko ciemność, a w oddali słychać tylko jakąś turecką imprezę. Mimo początkowych obaw postanowiliśmy spać w lesie.

3 noc- STACJA BENZYNOWA- przed Lyonem, Francja
Z samego rana udało nam się wydostać z miasta. Szło nam całkiem nieźle (w końcu przejechaliśmy ponad 900km jednego dnia!). Noc tym razem przywitała nas na stacji benzynowej. Na początku postanowiliśmy pytać ludzi, czy nie jadą w odpowiedni dla nas kierunku. Jednakże nasze pytania ograniczyły się do kilku kierowców, a z każdą godziną stacja zaczynała pustoszeć. Nie mając wyjścia postanowiliśmy spać na stacji. Prawda jest taka że słowo spać tutaj jak najbardziej nie pasuje. Mi osobiście oczy zamknęły się może na 20 minut.

4 noc- KEMPING- El Masnou, Hiszpania
El Masnou- malutka miejscowość na północ od Barcelony. Bez problemu można dostać się do centrum stolicy Katalonii pociągiem w kilkadziesiąt minut. Na pierwszy rzut oka nocleg wydaje się być całkiem normalny, pisząc normalny mam na myśli miejsce w którym śpi zdecydowanie sporo turystów. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to że nie wziąłem namiotu, a w nocy jak to bywa z moim szczęściem zaczęło padać. Wieczorem nic nie zapowiadało złej pogody (dobra kilka chmurek to przecież nie zwiastun tsunami), wyjąłem więc spokojnie karimatę, śpiwór i dumny z siebie poszedłem spać tak jak na Wyspie Słodowej, czyli legalnie na trawce. Bardzo fajnie mi się spało do czasu w którym poczułem na swojej twarzy jakże nie orzeźwiające kropelki, które powolutku spadały z tychże niegroźnych jak wcześniej oszacowałem chmurek. Te wolno spadające kropelki bardzo szybko zmieniły się w regularny deszcz. Nie zastanawiając się zbyt długo, wbiłem się do przedsionku namiotu nieco rozsądniejszy znajomych, dla których namiot był raczej elementem podstawowym wyposażenia niż (jak dla mnie) zbędnym balastem. Miejsce idealne do spania lecz tylko na ... godzinę. Z czasem wszystko stało się delikatnie mówiąc niesuche, a ja delikatnie mówiąc nie jestem Rambo i jakoś nie bardzo widziało mi się spanie w wodzie po kostki. Zabierając swój ekwipunek do łazienki starałem się przeczekać do rana.

5-11 noc- PLAŻA, MOST, KABINA PRYSZNICOWA, DREWNIANY DOMEK- El Masnou, Hiszpania
Gdy ustaliliśmy, że kemping to jednak miejsce nie na naszą kieszeń, postanowiliśmy się rozejrzeć za innym miejscem noclegowym. Mówiąc, ze kemping jest za drogi ciężko jest wymyślić miejsce tańsze. W grę wchodzi tylko spanie na dziko. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że plaża to miejsce zdecydowanie na naszą kieszeń, ponieważ 0 euro to całkiem dobra stawka. Miejsce było tak wyborne, że nawet gdy padało mieliśmy gdzie się schować. Tym miejscem był most. Jak to pięknie brzmi gdy ktoś się mnie zapyta gdzie spałeś a ja dumnie niczym paw odpowiadam - POD MOSTEM. Wszyscy rozsądniejsi uczestnicy naszego wypadu, widząc tak ekskluzywne miejsce noclegowe nie zamierzali nawet rozpakowywać swoich namiotów. Ja i tak nie miałem wyjścia, więc dzieliłem swoją radość z resztą. Po kilku deszczowym nocach, ja wraz w Wojtkiem doszliśmy do wniosku, że spanie pod mostem któryś dzień z kolei staje się monotonny i postanowiliśmy szukać innego miejsca. W poszukiwaniu ciekawszego miejsca, po kilkuminutowej, a właściwe kilkusekundowej dyskusji zmierzaliśmy w stronę 'naszego' kempingu. Naszym celem było spanie pod kabinami prysznicowymi. Byłby to pomysł godny Einsteina, gdyby nie to, że metr na metr nie jest zbyt komfortowym miejscem, a szczególnie jak po jakimś czasie zaczyna padać na głowę i to na dodatek nie z nieba a spod prysznica. Wspólnie uznając to za fatalny pomysł, przypomnieliśmy sobie, że na plaży znajduję się plac zabaw, a na nim drewniany domek, który może być dobrym miejsce do schowania się przed deszczem, a właściwie ulewą, która tak na prawdę po naszych rozmyślaniach stała się mżawką. Ciężko uznać tą noc za wyspaną, ale chyba wystarczająco dostarczyliśmy organizmom snu, następnego dnia bez narzekania na zmęczenie mogliśmy zwiedzać Barcelonę.

12 noc- STACJA BENZYNOWA- Figueres, Hiszpania
Zamiast kontynuować nasza zasadę jeżdżenia na stopa, zmieniliśmy ją na mały kawałek jeżdżenia na gapę pociągiem. Plan był całkiem w porządku do momentu w którym pojawiła się kontrola biletów i podziękowała nam za korzystanie z hiszpańskich kolei wyrzucając na najbliższym postoju. Znaleźliśmy się w Figueres. W bardzo ciekawym miejscu gdzie trawka sobie rosła, a wszędzie towarzyszył jej jakże charakterystyczny zapach, a ludzie wyglądali na szczęśliwych. My wraz z zapachem staraliśmy się wydostać poza miasto w poszukiwaniu miejsca, w którym ilość szczęśliwych ludzi ograniczyłaby się tylko do naszej piątki, a zarazem miejsca w którym można byłoby się przespać choć kilka godzin. Stacja benzynowa, zamknięta, pomieszczenie zbudowane z blachy falistej hmmm... no to mamy nocleg! Karimata rozłożona, nogi powoli pakowane w śpiwór, a co się okazuje? Możliwość rozłożenia się wynosiło maks 1,5 m, co przy moim wzroście (1,78m) jest dosyć ciekawym doświadczeniem. 'Spaliśmy' tylko do godziny 5 więc, więc nogi nie przyzwyczaiły się do pozycji jakiej z pewnością mogłyby pozazdrościć najbardziej wysportowane małpy.

13 noc- PLAŻA- Saint Tropez, Francja
Pytając mega bogatego człowieka co jest w Saint Tropez, pewnie bez wahania powie- Raj. Zadając to samo pytanie przeciętnemu turyście odpowie- Nic. Gdy zadamy to samo pytanie autostopowiczowi powie bez wahania- Nic, ale tam gdzie jestem zawsze jest Raj więc nie ma problemu. W taki chyba sposób przywitałem to rażące w oczy przepychem miasto. Czego może szukać taki człowiek w takim miejscu. Najprościej powiedzieć, chyba problemu. My jednak nie zważając na stereotypy bawiliśmy się świetnie. Nie spaliśmy w hotelu pięciogwiazdkowych, tylko w miejscu dużo bardziej gwieździstym- na plaży. Gdyby porównywać plaże nad polskim Bałtykiem, a Saint Tropez to jeśli chodzi o czystość to o dziwo Polska zdecydowanie wygrywa w tym pojedynku. Spanko można zaliczyć do udanych gdyby nie to, że obudził nas deszcz. Nasze wcześniej zdobyte doświadczenie pozwoliło bardzo szybko zebrać się i udać w strony najbliższego przystanku w celu złapania stopa. Szczerze nigdy nie łapałem tak szybko. Na 10 osób które łapały (oczywiście tak jak wcześniej podzieliliśmy się na pary) tempo było niesamowite, w ciągu 10 może 15 minut nie było już nikogo. Tak pięknie zaczynający się dzień jednak dla mnie i dla Wojtka zwiastował kolejną porcję przygód.

14-15 noc - VILLA- Mougins, Francja
Co miałem na myśli mówiąc 'kolejna porcję przygód'? Jeśli ktoś z czytających nie umarł z nudów do tej pory, a na dodatek zna gorzki smak autostopu to wie o czym piszę. Najłatwiej przedstawić to w liczbach: rozpoczęliśmy o 9:00 na 'miejscu' byliśmy o 17:00, trasa wynosiła około 100 km, a nasz marsz 8 km. Problem nie polegał na tym że nikt nas nie chciał podrzucić, tylko na tym że te podwózki wynosiły od 5 do 10 kilometrów. Naszym umówionym miejscem było Cannes, więc gdy nasz kierowca spytał się gdzie nas wysadzić powiedzieliśmy że w centrum, ponieważ nie kojarzył nazwy miejscowości którą mu przedstawialiśmy, a którą wcześniej dostaliśmy od naszego znajomego. Pytając się w centrum Cannes o nazwę miejscowości, to albo ludzie nie wiedzieli o czym mówimy, albo mówili że strasznie daleko. My jednak pewni siebie zmierzaliśmy we wskazanym kierunku. Nasz marsz był jednak godziwie wynagrodzony. Dostając smsa z adresem liczyliśmy na jakiś park, gdzie będzie można w oddali od ludzi rozbić się na dziko. Okazało się że nie czekał na nas park, a człowiek o bogatym wnętrzu i domu z basenem. Po dwutygodniowej tułaczce, jedzeniu najtańszych artykułów spożywczych nabywanych w marketach, spaniu GDZIEKOLWIEK, była to dla nas zmiana niedopisania. Potrawy były przygotowywane przez lokaja, w przerwach pływaliśmy w basenie lub jacuzzi. Następnego dnia zostaliśmy zaproszeni na rejs prywatnym jachtem, którym popłynęliśmy na obiad do Monako.

16 noc- STACJA BENZYNOWA- Wenecja, Włochy
Po wspólnej naradzie doszliśmy do wniosku (6 osób), że zahaczymy jeszcze o Wenecję. Jednak z pierwotnej wersji sześciu osób udało się tylko czterem. Na stopowanie nie mogliśmy narzekać, ponieważ z granicy francusko-włoskiej złapaliśmy 'szalonego Bułgara', który zasypiał za kierownicą zawiózł nas prawie do celu. Gdy dotarliśmy była już noc więc trzeba było rozejrzeć się za noclegiem. Robiąc obchód wokół stacji znaleźliśmy dosyć dobre miejsce do spania, było dobrze zarośnięte co w skuteczny sposób izolowało nas od stacji. Do tego stopnia byliśmy ukryci, że dopiero rano zorientowaliśmy się, że koło nas jakieś 20-30 metrów dalej śpią nasi znajomi Bartek z Moniką.

17 noc- STACJA BENZYNOWA- Wenecja, Włochy
Po zwiedzeniu Wenecji udaliśmy się na wylotówkę miasta. Każdy z nas już chyba marzył powoli o powrocie do domu. Jest to najgorszy moment jaki do tej pory przydarzył mi się w tego typu podróżach. Przez pół dnia udało nam się raptem przedostać z jednej stacji na drugą, gdzie musieliśmy przenocować w bardzo złym miejscu, na tyłach stacji benzynowej, bardzo nierozsądny ruch, choć z drugiej strony brak namiotu nas do tego zmuszał, gdyż padało. Na szczęście jakoś udało się wytrzymać do 6:00 rano. Najgorsze w tym wszystkim było to że drugi dzień z rzędu zapowiada się tragicznie, do godziny 16 nie mogliśmy nic złapać, udało się dopiero namówić polskich kierowców ciężarówek, którzy podrzucili nas aż pod granice słoweńsko-węgierską.

18 noc- CIĘŻARÓWKA W DRODZE- Węgry, Słowacja
Po wydostaniu się z Włoch, szło już nadzwyczaj łatwo. Złapaliśmy kolejne 2 tiry, w których spędziliśmy noc. Wywieźli nas aż do polskiej granicy w Chyżne. Tam już tylko jedno pytanie do stojącego na parkingu kierowcy. Moja współtowarzyszka wysiadła w Częstochowie, a mi udało się z naszym kierowcą dojechać pod Piotrków Trybunalski, gdzie 'na szczęście' przywitały mnie polskie realia, czyli korek samochodowy, taka sytuacja spowodowała, że w kilka minut później znalazłem się już w samochodzie osobowym 'pędzącym' do Warszawy.

Jest to tylko opis przygód jednej z moich wojaży, a każda dostarcza tyle samo ciekawych wspomnień. Dla mnie osobiście to wypoczynek dla duszy, czuje niesamowitą wolność, która płynie z każdym przejechanym kilometrem i nowo poznanym człowiekiem. Dlatego nie potrafię zrozumieć ludzi którzy w negatywnym świetle przedstawiają tę formę podróżowania.

Statystyki:
9- ilość odwiedzonych krajów
5340- ilość kilometrów przejechanych stopem
18 - ilość dni w podróży
120- ilość wydanych pieniędzy(euro) na cały wyjazd
+ niezliczona ilość wspomnień
Lazurowe Wybrzeże - Francja

Zgłoś błąd / nadużycie » Przyjazne drukowanie »


reklamy:

Komentarze

eryk2k1 (382), 19-04-2012 17:43

Nie ma jak dalekie podróże
Proszę poprawić w edycji opowieści i będzie ok. Problem zgłosimy do koderów. Pozdrawiam :)

deba69 (3), 19-04-2012 16:55

Nie wiem czemu pod górnym zdjęciem jest napisane Hiszpania-lazurowe wybrzeże, powinno być hiszpania- el masnou.

deba69 (3), 19-04-2012 13:54

Jasne, że celem było coś zobaczyć, w tej relacji skupiłem się raczej na autostopie. Uwierz mi, że podróżowanie w tak wielkiej grupie jest możliwe i odstępstwa czasowe wcale nie są tak duże. Rok rocznie na majówkę odbywają się rajdy autostopowe i uczestniczy w nich masa ludzi. W grupie liczącej 15 osób najgorzej jest się rozdzielić, później jest już całkiem łatwo (oczywiście zależy jak daleko się wybieramy). Dzięki za komentarz:). Na wszelkie pytania zawsze z chęcią odpowiem szczególnie związane z tematem 'autostop' ;)...

Razmes (60), 19-04-2012 10:17

Szkoda tylko, że w relacji skoncentrowałeś się jedynie na jeżdżeniu i spaniu, chyba celem było jednak coś zobaczyć pozwiedzać? Zastanawia mnie jak 15 osób podróżuje w tym samym kierunku autostopem, że jest w stanie w mniej więcej tym samym czasie dojechać do zaplanowanego stopu. Ogólnie hardcore!


Dodaj komentarz

Aby skomentować musisz się najpierw zalogować