Podróże smaków, 2011
Raj dla podniebienia
Podróże smaków
Niezwykłą przyjemnością dla mnie jest delektowanie się smakami innych narodowości. Sztuka kulinarna na świecie i w Europie zachwyca wykwintnością, wyszukaniem i każde zetknięcie się z innymi smakami to dla mnie prawdziwa uczta podniebienia. W Grecji zapijaliśmy się winem albo uzo i zajadaliśmy doskonale przyrządzone ryby, podobnie było w Chorwacji, gdzie oprócz wina objadałam się pomarańczami prosto z drzewa. W Tunezji polubiłam oliwki, w Meksyku pierwszy raz jadłam kaktusa i po wypiciu wraz z przyjaciółmi butelki tequili zjadłam znajdującego się na jej dnie białego tłustego robaka - tego dania nikomu jednak nie polecam. Mimo, że przesiąknięty był alkoholem, to miałam bardzo mieszane uczucia podczas jego konsumpcji, ale cóż, inaczej nie byłabym przyjęta do wycieczkowego bractwa, które było tam znacznie wcześniej niż ja. Na Sri Lance zjedliśmy mongolskie potrawy z ogromną ilością chilli, w Rumunii piliśmy piwo z plastikowej butelki, a na Węgrzech najbardziej smakował nam chleb. Na Litwie i Łotwie piliśmy kwas chlebowy, za to chleb i woda mineralna były tam niezbyt smaczne. Dobre piwo mają oczywiście w Czechach, a najlepszą golonkę jadłam w Niemczech, no i oczywiście nie można zapomnieć o knedliczkach w Pradze. Wszystkie te potrawy można zjeść również w Polsce. Wszystko jest dostępne w dzisiejszych czasach. Polskie jedzenie jest jedne z lepszych na świecie. Mam nadzieję, że udowodniliśmy to z Mężem niedawno na naszym weselu, gdzie zrobiliśmy typowo polski, wiejski stół. Był wędzony boczek, szynka, kiełbasa. Były swojskie ogórki i grzybki. Był typowo polski czosnek, nie zapomnieliśmy oczywiście o polskim chlebie, który można było posmarować swojskim smalcem ze skwarkami. Jeśli chodzi o trunki, to królowała tam okowita sporządzona według starej receptury, której nie była w stanie przebić żadna inna wódka oraz wino z dzikiej róży. Jedzenie, które zaproponowała restauracja hotelowa również było wyśmienite, tyle tylko, że nikt go nie jadł, bo wszyscy żywili się przy naszym stole. Oprócz takich specjałów często robimy typowy tylko i wyłącznie dla Polski bigos, rosół, kotlety schabowe, kapustę z grzybami, kluski śląskie.
Wszystkie dania inne niż nasze są warte posmakowania. U mnie niezwykłe doznania kulinarne pozostawiła kuchnia śródziemnomorska. Największą ucztę dla podniebienia, ale także dla zmysłu wzroku i węchu stanowią śródziemnomorskie targi z wieloraką propozycją dla tubylców i z paletą kolorów i niezapomnianych chwil dla turystów. Niezależnie, w którym kraju akurat przebywam, bez odwiedzin na targu moja podróż nie może się odbyć. Zapachy przypraw, kadzideł, cynamonu przywołują mnie zawsze do tego miejsca. Każdy sprzedający zaprasza do swojego stoiska. Cóż za harmider! Miejsce, który każdy europejski turysta odwiedzić musi. Raj dla płci pięknej, jeśli chodzi o fatałaszki, buciki, torebeczki i świecidełka i dla panów, którzy przemądrzają się w wyborze cygar, fajek i wszelkich produktów skórzanych. Na każdym stoisku inna skoczna muzyka, ale jest coś co się powtarza: bogactwo zapachów i smaków, na razie w mojej wyobraźni. Podobne klimaty panują na straganach z warzywami na Marcato Centrale, na targu San Lorenzo przy Via dell’ Arieto we Florencji, na bazarze w Stambule czy w tzw. suku w Egipcie. Z tego ostatniego przywieźliśmy sobie paletę przypraw, która w mojej kuchni zdała egzamin kulinarny i na dobre zadomowiła się w naszym menu. Są to między innymi kurkuma, sezam, goździki, imbir, kolendra, kminek, mięta, czerwona piekielnie ostra papryczka, którą wprost uwielbiamy. Nie można zapomnieć o najbardziej pożądanej przyprawie na podwórku europejskim, którą był i jest cynamon – jedna z najstarszych przypraw świata. Holendrzy rozbudowali w siedemnastym wieku monopol na cynamon i do dnia dzisiejszego uzyskuje się go przede wszystkim na południowo zachodnich plantacjach. Z 2-3 metrowego krzaka (który musi mieć osiem lat) wycina się wewnętrzną bardzo cieniutką korę młodego pędu i suszy się go później na gorącym słońcu. Wynik tego suszenia to laski cynamonowe. Cynamon, zakupiony na targu w Egipcie dodaję do deserów, kawy czy do różnych innych dań. Stosuje się go również w medycynie i jest on świetnym lekarstwem na biegunkę, cukrzycę, artretyzm czy przeziębienia.
W moich ulubionych krajach śródziemnomorskich zajadałam się owocami cytrusowymi, które skąpane w ciepłym słońcu smakują wprost wyśmienicie. W Grecji nie mogłam się nadziwić wielkością mandarynek rosnących na drzewach, w Tunezji soczystością arbuza, w Egipcie smakiem pomarańczy, w Turcji różnymi smakami bananów.
Będąc w krajach śródziemnomorskich należy a nawet trzeba spróbować owoców morza. Dla mnie osobiście najsmaczniejsze na świecie są krewetki, ale nie te koktajlowe, które u nas bez problemu można dostać, tylko te duże, które w sklepie w Polsce dostaniemy za równie dużą cenę jak ich wielkość. Pierwszy raz posmakowałam ich w Meksyku i stwierdziłam, że nigdy nie jadłam nic równie dobrego, dopóki nie pojechałam do Hiszpanii, która poczęstowała mnie krewetkami o równie wykwintnym smaku jak w kraju dalekim. W Turcji rozpieszczaliśmy nasze podniebienia małżami, ostrygami, kalmarami, ślimakami czy ośmiorniczkami, które może nie wyglądają zbyt apetycznie, ale smakują całkiem nieźle.
Oprócz owoców, tych tradycyjnych i frutti di mare uwielbiam świeże warzywa, którymi zawsze w krajach śródziemnomorskich nie mogę się najeść. Są to przede wszystkim pomidory, grzyby, papryka, ziemniaki w różnej postaci, cukinia, bakłażany, które po raz pierwszy przywiozłam z Hiszpanii i jakież było moje szczęście, gdy po kilku miesiącach zobaczyłam je w naszych sklepach. We Florencji jedliśmy wspaniałą fasolę – fagioli oraz przepyszne oliwki różnego rodzaju. W Stambule natomiast skosztowaliśmy pieczonych kasztanów, które pierwszy raz miałam okazję spróbować kilka lat wcześniej na Weihnachtsmarkt w Köln. Muszę przyznać, że smakują inaczej przy siarczystym mrozie i w niesamowitym upale. Czy lepiej? Nie wiem. Zjeść ich dużo nie mogłam. Smakują jak pieczone ziemniaki, które ktoś przez omyłkę by posłodził.
Kiedy uda mi się w Polsce posmakować coś, co wcześniej jadłam w jednym z krajów śródziemnomorskich zawsze powracają wspomnienia. Świat smaków jest dla mnie pamiątką niczym album ze zdjęciami z wakacji. Wystarczy, że poczuję w kuchni cynamon, a już znajduję się na bazarze w Egipcie, wystarczy, że zamówię pizzę z owocami morza, a przenoszę się myślami do krajów bliskich memu sercu. Wystarczy, że poczuję zapach ouzo czy musaki, a siedzę w greckiej tawernie na Korfu czy Thassos. Wystarczy, że napiję się kawy po turecku…
Agnieszka Szymańska
Niezwykłą przyjemnością dla mnie jest delektowanie się smakami innych narodowości. Sztuka kulinarna na świecie i w Europie zachwyca wykwintnością, wyszukaniem i każde zetknięcie się z innymi smakami to dla mnie prawdziwa uczta podniebienia. W Grecji zapijaliśmy się winem albo uzo i zajadaliśmy doskonale przyrządzone ryby, podobnie było w Chorwacji, gdzie oprócz wina objadałam się pomarańczami prosto z drzewa. W Tunezji polubiłam oliwki, w Meksyku pierwszy raz jadłam kaktusa i po wypiciu wraz z przyjaciółmi butelki tequili zjadłam znajdującego się na jej dnie białego tłustego robaka - tego dania nikomu jednak nie polecam. Mimo, że przesiąknięty był alkoholem, to miałam bardzo mieszane uczucia podczas jego konsumpcji, ale cóż, inaczej nie byłabym przyjęta do wycieczkowego bractwa, które było tam znacznie wcześniej niż ja. Na Sri Lance zjedliśmy mongolskie potrawy z ogromną ilością chilli, w Rumunii piliśmy piwo z plastikowej butelki, a na Węgrzech najbardziej smakował nam chleb. Na Litwie i Łotwie piliśmy kwas chlebowy, za to chleb i woda mineralna były tam niezbyt smaczne. Dobre piwo mają oczywiście w Czechach, a najlepszą golonkę jadłam w Niemczech, no i oczywiście nie można zapomnieć o knedliczkach w Pradze. Wszystkie te potrawy można zjeść również w Polsce. Wszystko jest dostępne w dzisiejszych czasach. Polskie jedzenie jest jedne z lepszych na świecie. Mam nadzieję, że udowodniliśmy to z Mężem niedawno na naszym weselu, gdzie zrobiliśmy typowo polski, wiejski stół. Był wędzony boczek, szynka, kiełbasa. Były swojskie ogórki i grzybki. Był typowo polski czosnek, nie zapomnieliśmy oczywiście o polskim chlebie, który można było posmarować swojskim smalcem ze skwarkami. Jeśli chodzi o trunki, to królowała tam okowita sporządzona według starej receptury, której nie była w stanie przebić żadna inna wódka oraz wino z dzikiej róży. Jedzenie, które zaproponowała restauracja hotelowa również było wyśmienite, tyle tylko, że nikt go nie jadł, bo wszyscy żywili się przy naszym stole. Oprócz takich specjałów często robimy typowy tylko i wyłącznie dla Polski bigos, rosół, kotlety schabowe, kapustę z grzybami, kluski śląskie.
Wszystkie dania inne niż nasze są warte posmakowania. U mnie niezwykłe doznania kulinarne pozostawiła kuchnia śródziemnomorska. Największą ucztę dla podniebienia, ale także dla zmysłu wzroku i węchu stanowią śródziemnomorskie targi z wieloraką propozycją dla tubylców i z paletą kolorów i niezapomnianych chwil dla turystów. Niezależnie, w którym kraju akurat przebywam, bez odwiedzin na targu moja podróż nie może się odbyć. Zapachy przypraw, kadzideł, cynamonu przywołują mnie zawsze do tego miejsca. Każdy sprzedający zaprasza do swojego stoiska. Cóż za harmider! Miejsce, który każdy europejski turysta odwiedzić musi. Raj dla płci pięknej, jeśli chodzi o fatałaszki, buciki, torebeczki i świecidełka i dla panów, którzy przemądrzają się w wyborze cygar, fajek i wszelkich produktów skórzanych. Na każdym stoisku inna skoczna muzyka, ale jest coś co się powtarza: bogactwo zapachów i smaków, na razie w mojej wyobraźni. Podobne klimaty panują na straganach z warzywami na Marcato Centrale, na targu San Lorenzo przy Via dell’ Arieto we Florencji, na bazarze w Stambule czy w tzw. suku w Egipcie. Z tego ostatniego przywieźliśmy sobie paletę przypraw, która w mojej kuchni zdała egzamin kulinarny i na dobre zadomowiła się w naszym menu. Są to między innymi kurkuma, sezam, goździki, imbir, kolendra, kminek, mięta, czerwona piekielnie ostra papryczka, którą wprost uwielbiamy. Nie można zapomnieć o najbardziej pożądanej przyprawie na podwórku europejskim, którą był i jest cynamon – jedna z najstarszych przypraw świata. Holendrzy rozbudowali w siedemnastym wieku monopol na cynamon i do dnia dzisiejszego uzyskuje się go przede wszystkim na południowo zachodnich plantacjach. Z 2-3 metrowego krzaka (który musi mieć osiem lat) wycina się wewnętrzną bardzo cieniutką korę młodego pędu i suszy się go później na gorącym słońcu. Wynik tego suszenia to laski cynamonowe. Cynamon, zakupiony na targu w Egipcie dodaję do deserów, kawy czy do różnych innych dań. Stosuje się go również w medycynie i jest on świetnym lekarstwem na biegunkę, cukrzycę, artretyzm czy przeziębienia.
W moich ulubionych krajach śródziemnomorskich zajadałam się owocami cytrusowymi, które skąpane w ciepłym słońcu smakują wprost wyśmienicie. W Grecji nie mogłam się nadziwić wielkością mandarynek rosnących na drzewach, w Tunezji soczystością arbuza, w Egipcie smakiem pomarańczy, w Turcji różnymi smakami bananów.
Będąc w krajach śródziemnomorskich należy a nawet trzeba spróbować owoców morza. Dla mnie osobiście najsmaczniejsze na świecie są krewetki, ale nie te koktajlowe, które u nas bez problemu można dostać, tylko te duże, które w sklepie w Polsce dostaniemy za równie dużą cenę jak ich wielkość. Pierwszy raz posmakowałam ich w Meksyku i stwierdziłam, że nigdy nie jadłam nic równie dobrego, dopóki nie pojechałam do Hiszpanii, która poczęstowała mnie krewetkami o równie wykwintnym smaku jak w kraju dalekim. W Turcji rozpieszczaliśmy nasze podniebienia małżami, ostrygami, kalmarami, ślimakami czy ośmiorniczkami, które może nie wyglądają zbyt apetycznie, ale smakują całkiem nieźle.
Oprócz owoców, tych tradycyjnych i frutti di mare uwielbiam świeże warzywa, którymi zawsze w krajach śródziemnomorskich nie mogę się najeść. Są to przede wszystkim pomidory, grzyby, papryka, ziemniaki w różnej postaci, cukinia, bakłażany, które po raz pierwszy przywiozłam z Hiszpanii i jakież było moje szczęście, gdy po kilku miesiącach zobaczyłam je w naszych sklepach. We Florencji jedliśmy wspaniałą fasolę – fagioli oraz przepyszne oliwki różnego rodzaju. W Stambule natomiast skosztowaliśmy pieczonych kasztanów, które pierwszy raz miałam okazję spróbować kilka lat wcześniej na Weihnachtsmarkt w Köln. Muszę przyznać, że smakują inaczej przy siarczystym mrozie i w niesamowitym upale. Czy lepiej? Nie wiem. Zjeść ich dużo nie mogłam. Smakują jak pieczone ziemniaki, które ktoś przez omyłkę by posłodził.
Kiedy uda mi się w Polsce posmakować coś, co wcześniej jadłam w jednym z krajów śródziemnomorskich zawsze powracają wspomnienia. Świat smaków jest dla mnie pamiątką niczym album ze zdjęciami z wakacji. Wystarczy, że poczuję w kuchni cynamon, a już znajduję się na bazarze w Egipcie, wystarczy, że zamówię pizzę z owocami morza, a przenoszę się myślami do krajów bliskich memu sercu. Wystarczy, że poczuję zapach ouzo czy musaki, a siedzę w greckiej tawernie na Korfu czy Thassos. Wystarczy, że napiję się kawy po turecku…
Agnieszka Szymańska
Zgłoś błąd / nadużycie » Przyjazne drukowanie »
Dodaj komentarz
Aby skomentować musisz się najpierw zalogować
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował.