kraj:
Polska
, Częstochowa autor: madaya
15-05-2012 21:05, ocena: 0.00/0 komentarzy: 0

Rada ze snu, 2011-07

czyli o tym, że rozwiązania moga nadejść nocą

Nie jestem ortodoksyjną chrześcijanką, grzechów mam więcej na sumieniu, niż włosów na głowie. Ale przecież nawet niepokorne dzieci kochają swoich Rodziców i pragną być blisko nich, przytulić się i poczuć wtedy ten błogi spokój.
I tego właśnie zapragnęłam ja po okresie buntu, żalu i gniewu po przeżyciach związanych ze zdradą męża, rozwodem, czy kłopotami finansowymi będącymi następstwem tych zdarzeń. Po kilku latach udało mi się uzyskać względną równowagę, ale poczułam potrzebę wzmocnienia duchowego, może uzyskania jakiejś wskazówki, co dalej z tym moim życiem. Tak więc w czasie ubiegłorocznego urlopu udałam się na Jasną Górę, z sercem pełnym przeprosin, ale i podziękowań, a także próśb.
Ale coś jeszcze wypełniało moje myśli i serce. Otóż w czasie studiów przeżyłam swoją największą chyba miłość, z perspektywy czasu nawet uczucie do byłego męża wydaje się słabsze. Wynika to pewnie z tego, że ta studencka miłość nie była wystawiona na próby życia codziennego, kojarzy się dlatego z czymś świeżym, pięknym i niezwykle silnym. To wiem, wiedziałam i rok temu, jednak rozsądek nie zawsze był (i nadal nie zawsze jest) w stanie zapanować nad uczuciami zrodzonymi z tak miłych wspomnień. A wspomnienia nie odświeżałyby się, gdyby nie było kontaktu między nim a mną, a kontakt był.
Krótko po studiach nasz związek rozpadł się – on poznał inną kobietę, z którą ożenił się i ma dwóch synów. Kilka lat po ślubie odnowił kontakt ze mną, były to sporadyczne maile czy telefony. Nie spotykaliśmy się, nasze pierwsze spotkanie po rozstaniu miało miejsce w trakcie mojego wieczoru panieńskiego, gdy znaleźliśmy się przypadkowo w tym samym lokalu. Z perspektywy czasu można by się doszukać w tym jakiejś wymowy...
W czasie trwania mojego małżeństwa nie mieliśmy ze sobą kontaktu, gdy ono się skończyło kontakt znowu się odnowił. Spotkaliśmy się nawet kilka razy, jednak przestraszyłam się tego, jak bardzo ciągnie mnie do tego człowieka. Bałam się, że wejdę między niego a jego żonę tak, jak ktoś kiedyś zniszczył mój związek małżenski.
I tak się działo tygodniami – gdy zbliżaliśmy się emocjonalnie zbyt blisko, wycofywałam się. Czas mijał, uspakajały się myśli i można było ostrożniej podejmować kontakt w kolejnej odsłonie.
Miotały więc mną różne odczucia – z jednej strony kiełkujące pragnienie i tęsknota do niego, z drugiej wyrzuty sumienia tym spowodowane – przecież jest żona, rodzina. Moja samotność i odczucia do tego mężczyzny nie były usprawiedliwieniem. Każdy kontakt z nim budził poczucie winy, a z drugiej strony był namiastką jakiejś bliższej relacji w moim życiu, której tak mi brakowało. I taki to mętlik uczuciowo-myślowy nosiłam w sobie, choć oczywiście nie był to mój najważniejszy życiowy problem. To się po prostu tliło w zakamarku duszy.
Na Jasnej Górze pojawiłam się po południu pewnego lipcowego dnia, przejechawszy ponad pół Polski. Najpierw poszłam przywitać się z obrazem Matki Bożej, później dłuższą chwilę spędziłam w Kaplicy Adoracji Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wyciszyłam się po podróży, zebrałam myśli i oddałam się modlitwie prowadzonej głównie własnymi słowami. Przygotowywałam się do spowiedzi i do Komunii św., do których miałam zamiar przystąpić następnego dnia.
Później wyszłam poza teren Jasnej Góry, zameldowałam się w Domu Pielgrzyma. Po kąpieli i obiadokolacji wróciłam do Sanktuarium, by uczestniczyć w Apelu Jasnogórskim. To było wspaniałe przeżycie, aż żal było opuszczać to miejsce. Jednak nie było możliwości pozostania dłużej.
Udałam się prosto na miejsce spoczynku, a zmęczona po podróży zasnęłam bardzo szybko. Śnił mi się on, ten, który absorbował moje myśli. We śnie zaprosiłam go do siebie na kolację, obiecał, że przyjedzie. Godzinę przed umówionym spotkaniem zadzwonił do mnie i powiedział, że jednak się nie pojawi. Powiedział, że jeszcze kiedyś będziemy razem, ale teraz każde z nas ma zająć się swoim życiem.
Obudziłam się z tymi słowami w głowie - „zajmijmy się każde swoim życiem”. Wymowne, zważywszy na moje rozterki, a przede wszystkim na miejsce, w którym wtedy przebywałam.
Szukałam rady i otrzymałam najlepszą z możliwych.

Zgłoś błąd / nadużycie » Przyjazne drukowanie »


reklamy:

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował.

Dodaj komentarz

Aby skomentować musisz się najpierw zalogować