kraj:
Czechy
, objazdowo autor: gagatka79
19-04-2012 13:04, ocena: 0.10/1 komentarzy: 1

Knedlikowo,

Czechy nie tylko piwem płynące...

Praktycznie wystarczy zejść ze Śnieżki - w dobrym południowym kierunku, żeby spotkać pierwszego knedlika. Ten karkonoski, zamówiony w czeskiej górskiej chacie Portaski, w Wielkiej Upie, to niedaleki kuzyn naszych słodkich kulek ze śliwkami. Tyle, że tutaj koniecznie drożdżowe knedliki nadziewa się słodkimi jagodami zebranymi na halach i podaje z bitą śmietaną. Niebo w gębie a nad nami czysty błękit.

Ale górale czescy lubią też zjeść na słono - kulajda to grzybowo-ziemniaczana zupa zakwaszana śmietaną, podobną można też zjeść z kapusty i z czosnku. Gorące, zawiesiste, dodają energii i animuszu na piesze wycieczki. A do tego wszystkie słone, wędzone sery wędrujące tu ze swoją sławą ze słowackich Tatr. W ekologicznych farmach ukrytych na zboczach karkonoskich znajdziemy kozi jogurt sprzedawany w szklankach z musli i truskawkami oraz chleb z twarogiem i szczypiorkiem. Wydawałoby się, że Czesi jedzą samo zdrowie…

Niestety, zjazd z wysokości na czeskie drogi jest swego rodzaju szokiem kulturowym. W dobie, gdy cała Europa zmienia majonez na jogurt i je bałkańskie sałatki zamiast kotleta, u naszych południowych sąsiadów dobre swojskie jadło wciąż ocieka tłuszczem i sosami. Wystarczy zatrzymać się w pierwszej lepszej gospodzie, których w każdej wiosce jest kilka. Wyglądają głównie jak pijalnie piwa - ciemne, zadymione, z drewnianymi ławami pokrytymi obrusami od browarów. Na każdym stole drukowana kartka z „hotovkami” i kilka wypalonych dziur.

Czesi mają prawnie wymuszoną, półgodzinną przerwę obiadową, w czasie której każdy biegnie szybko do gospody się najeść. I każdy bar, restauracja czy nawet pizzeria między dwunastą a drugą podają cztery-pięć gotowych dań w formie menu z zupą. Wszystko za 10 złotych. Mięso z knedlikiem, mięso z ziemniakiem, gulasz i ser smażony to typowy wybór. Ten ostatni twór to bomba kaloryczna, ale zdecydowanie warta grzechu. Kawałek żółtego sera, cały camembert, zwany tu hermelinem, lub dość nieprzyjemnie pachnące małe szkliste serki, twarożki olomouckie, obtacza się w panierce, smaży na patelni i podaje z ziemniakami i sosem tatarskim. Jeden ruch widelca a ze złotego krążka wypływa ciepła, aromatyczna lawa topionego sera…

Czechy nie są wszak rajem dla wegetarian - poza smażonym serem, szczęściarz może co najwyżej znaleźć w gospodzie dość depresyjny makaron czy risotto, bądź przyjemny, lekki kalafior smażony w naleśnikowym cieście. Ale jeśli nie gardzisz wieprzowiną czy wołowiną, otwiera się przed tobą całe bogactwo duszonych mięsiw - gulasz czy legendarna „swiczkowa” w śmietanowym sosie z przetartymi warzywami i łyżką borówek to rozpływające się w ustach cuda, które należy jeść do ostatniej kapki, wycierając talerz do czysta knedlikami. Sosy są zawiesite, dobrze doprawione i nakładane od serca, litrową chyba chochlą…

Prawdziwy knedlik w Czechach nie słyszał bowiem o cukrze. Drożdżowy, proszkowy lub ziemniaczany występuje to jako długi wałek podobny bułce paryskiej, który kroi się przed podaniem na plastry, odgrzewa na parze i umieszcza w talerzu pełnym mięsnego sosu. Knedlik musi bowiem pływać. Co lepsze restauracje i ambitniejsze gospodynie domowe robią knedliki samodzielnie, wkrajając do środka kawałki czerstwej bułki i wtedy naprawdę trudno o coś bardziej poetyckiego.

W samym centrum Pragi, niedaleko miejsca spalenia poczciwego pan Husa, jest dość tania samoobsługowa restauracjach chwaląca się szyldem „tradycyjna czeska kuchnia”. Wnętrza i obsługa przywołują bezbłędnie nostalgię komunistycznych barów, ale w wielkich garach kryją się prawdziwe cuda. Na słodko można tu dostać, poza 4 rodzajami knedlików owocowych, szyszki z makiem, czyli ziemniaczane kluski posypane kilogramem zmielonego maku z cukrem pudrem i polane litrem masła. Tradycyjny słony knedlik można za to utopić w słynnym koprowym sosie, który je się z jajkiem na twardo, lub pomidorową papką, znaną jako „rajska omaczka”, i kryjącą w sobie paprykę faszerowaną mielonym mięsem. Poza tym są trzy rodzaje gulaszu oraz święty tryptyk knedlo-wieprzo-zelo czyli ulubione czeski kluski w plastrach z wędzonym wieprzowym mięsem i rozgotowaną za krem kiszoną kapustą z masłem. A do tego oczywiście, koniecznie kufel piwa. Albo lepiej dwa.

Co ciekawe, Czesi z kija mają nie tylko piwo. Dwa, trzy różne rodzaje browaru, każdy w kilku odmianach zawartości alkoholu to oczywiście podstawa utrzymywania prawidłowej ilości płynów w ciele. Wybredni mogą zażyczyć sobie pyszne czarne piwo lub „rzezane” - jasne pół na pół z ciemnym i plastrem z cytryny. O sokach i słomkach do piwa w tym kraju trzeba koniecznie zapomnieć pod groźbą profanacji. Ale żeby bąbelków było więcej z kraników za barem leje się także lemoniada oraz kofola - czeska wersja coca-coli, którą tubylcy stawiają wysoko ponad amerykańską legendę.

A jeśli macie jeszcze szczęście zajrzeć gdzieś do czeskiej babci, to wyjść będzie jeszcze ciężej. Zupa chlebowa zagęszczana jajkiem to standard - tani, dobry, szybki. Na drugie będą cienkie kotlety wieprzowe wielkości naprawdę dużej dłoni, podawane koniecznie z sałatką ziemniaczaną w majonezie albo „sekana” - pieczona rolada z siekanego mięsa nadziewana jajkiem na twardo. Nic dla odchudzających się, zdecydowanie. Na deser kołaczki - małe drożdżowe bułeczki dekorowane powidłami lub serem, a jeśli babci się nudziło to też strudel z jabłkami.

Godzinę po obiedzie na stół wjadą chlebiczki, czyli małe kanapeczki z bułki paryskiej, dekorowane majonezem, serem, szynką i zieleniną, bez których w Czechach nie odbywa się żadne spotkanie towarzyskie, łącznie z wieczorem wigilijnym. Ich jeszcze mniejsza, dwucentymetrowa odmiana z pastą z roztartego z solą czosnku zabija naprawdę wszystkie bakterie… ale często też i całą romantykę.

I choć z tego kraju nie sposób wyjechać lżejszym niż się wjechało, przyjemna to odmiana po wszystkich międzynarodowych fast-foodach. Bo Czesi wierzą, że dobre jedzenie musi być tanie, sycące, aromatyczne i swojskie, a nade wszystko zakrapiane regionalnym browarem z pianką, której nigdzie indziej na świecie się nie widuje - spływającą wodospadami ze ścianek kufla…

Zgłoś błąd / nadużycie » Przyjazne drukowanie »


reklamy:

Komentarze

Alice (81), 20-04-2012 08:54

Nie każdy błądzi, kto wędruje
Świetnie napisane, z humorem, z ironią :)))


Dodaj komentarz

Aby skomentować musisz się najpierw zalogować