kraj:
Polska
, rejon autor: Agnieszka Szymańska
06-05-2012 09:05, ocena: 0.00/0 komentarzy: 0

Tajemnicze zakątki Gór Sowich, 2011

moje miejsce

Wielka Sowa - Polska – relacje z podróży
Tajemnicze zakątki Gór Sowich

Podczas moich podróży po świecie widziałam mnóstwo bardzo interesujących rzeczy, przeżyłam masę przygód, nierzadko ekstremalnych, smakowałam kuchni różnych kontynentów, poznałam obyczaje innych kultur i zaprzyjaźniłam się z tuzinami napotkanych ludzi (zwłaszcza w krajach arabskich), ale nigdzie śpiew ptaków nie był taki piękny jak u mnie za oknem, nigdzie niebo nie było tak gwieździste jak w naszych okolicach i nigdzie indziej nie chciałabym spędzić swojego życia. Dla mnie najpiękniejsze są Góry Sowie.

Na każdym kroku widać ich piękno, niezależnie od pory roku i zawsze każdy znajdzie tutaj coś dla siebie; strome skałki, gdy jego pasją jest alpinizm czy łagodne stoki sprzyjające pieszym wędrówkom. Poznawałam je już od małego dziecka, początkowo jeżdżąc z rodzicami w każdej wolnej chwili na przełęcze: Walimską bądź Jugowską i wspinając się na sam szczyt, czyli Wielką Sowę, później chodząc na wycieczki szkolne, aż w końcu jeżdżąc po nich rowerem górskim. Takie rowerowe rajdy to najlepszy sposób poznania bliższej i dalszej okolicy, chociaż czasem zdarzało się nam, że zamiast wyjechać po stronie Pieszyc, gdzie mieszkamy, znajdowaliśmy się w zupełnie innym miejscu tuż, przy granicy z Czechami a do domu zamiast kilkunastu, pozostawało kilkadziesiąt kilometrów. Wówczas, zaciskając zęby z wysiłku, należało podjąć dalszy trud wspinania się na przełęcze, teraz już drogą aby kolejny raz nie pobłądzić. Nasze góry kryją w sobie bardzo wiele tajemnic, o których nie można wyczytać w oficjalnych przewodnikach turystycznych. Podczas pierwszego podjazdu rowerem na przełęcz walimską odkryłam dziwne zjawisko, o którym wcześniej opowiadał mi tata, ale ja znając jego wyobraźnię, i stałe skłonności do tego aby mnie w czymś nabrać a potem śmiać się z naiwności swojej córki, jakoś nie dawałam temu wiary. Tym razem było to na poważnie. Jest jeden odcinek drogi, bardziej stromy niż pozostałe, ale stosunkowo krótki, gdzie podjeżdża się pod górę bez wysiłku, tak jakby się zjeżdżało w dół – niezwykłe uczucie.
Przed chwilą, pokonując łagodne wzniesienie trzeba się nieźle namęczyć, a na stromym podjeździe nogi wypoczywają. Nie może być przy tym mowy o złudzeniu, że jedzie się w dół, bo po dojechaniu do zakrętu, kiedy już droga prowadzi bezpośrednio do przełączy mamy pod nogami rozległą panoramę a zjawisko to ustaje równie nagle jak się zaczęło. Na tym odcinku, przy samej drodze znajduje się zapomniany obecnie cmentarz, okolony wyrośniętymi drzewami, na którym spoczywają mieszkańcy nie istniejącej obecnie wioski tkackiej Potoczek. Wielu z nich cierpiących straszliwą nędzę w okresie Powstania Tkaczy w Pieszycach i Bielawie pomarło z głodu. Ich dusze, wrażliwe na ludzkie nieszczęście, od dawna pomagają strudzonym podróżnym pokonać strome wzniesienie jak najmniejszym nakładem sił. Ważne aby o tym wiedzieć i przejeżdżając obok cmentarza pochylić głowę nad ich nieudanym życiem lub uszanować je w inny sposób, taki jak doradza nam nasze sumienie lub przekonania religijne. Faktem jest, że ile razy przejeżdżam koło cmentarza i jako katoliczka zmówię „Wieczne Odpoczywanie” to słyszę, jak szum wiatru i śpiewy ptaków miksują się w przepiękną muzykę, w której wyraźnie słychać instrumenty klawiszowe, cudowne dzwonki i bardzo odległe chorały, które jednak wyraźnie dochodzą do mojego ucha. Nie wierzycie mi? Nie musicie na słowo, każdy sam może spróbować i wyjdzie mu to raczej na zdrowie. Bezsprzecznym jest to, że podjeżdża się tam bez wysiłku, no i sama raczej nie chciałabym się tam znaleźć, szczególnie wieczorową porą. Od nadmiaru łaskawości istot z zaświatów też można dostać zawału serca, przynajmniej w moim przypadku.

Większości z tajemnic i zagadek naszych nie chciałabym raczej rozwiązywać. Na przykład nie chciałabym wnikać w zagadkę, kim był pan, którego widzieli przed laty nasi znajomi z Niemiec, kiedy zjeżdżali swoim samochodem z przełęczy walimskiej, podążając w stronę Pieszyc. Było dosyć pochmurno i na drodze zacienionej potężnymi drzewami panował półmrok. Nie jechali zbyt szybko, nie byli zmęczeni, a więc delektowali się urokiem miejsca na który składały się wielkie skały wystające ze stoków pokrytych lasem i płynący dziko po kamieniach górski strumień, jakich to widoków nie uświadczy się w okolicach Berlina, gdzie zamieszkują. Przeżywali cały dzień, dzieląc się wrażeniami. W pewnym momencie, tuż po minięciu byłej wioski Potoczek, kierowca zahamował tak gwałtownie, że o mały włos nie wpadli do koryta spienionej wody znajdującego się kilka metrów poniżej drogi. Co zobaczyli? Zwierzę, których mnóstwo w górach? Wpadli w poślizg? Nie. Nagle, ze skały znajdującej się po lewej stronie drogi wyszedł mężczyzna. Niewysoki, ubrany jak gdyby w sukienkę ze szpiczastym kapturem na głowie. Spokojnie przechodził on na prawą stronę drogi, stąd gwałtowna reakcja kierowcy z którą łączył się oczywiście pisk opon. Dźwięk ten spowodował, że mężczyzna ten odwrócił twarz w stronę jadącego samochodu. I w tym momencie napisałam nieprawdę, bo powinnam napisać “odwrócił kaptur” . Pod nim nie było twarzy. Postać znalazła się poza drogą i zniknęła. Do naszego domu pozostało niecałe dziesięć minut jazdy a roztrzęsieni znajomi nie mogli ochłonąć z wrażenia do końca dnia, chociaż usilnie staraliśmy się ich uspokoić. Na drugi dzień pojechaliśmy na to miejsce, to znaczy pojechał mój tata ze znajomym, inni jakoś nie mieli na to ochoty. Okazało się, że jeszcze po wojnie stał tam budynek, który wybudowany był po obu stronach drogi i połączony górą. Przejeżdżało się więc pod nim jak w tunelu. Został wysadzony w powietrze, ponieważ niektóre pojazdy miały trudności aby zmieścić się w ciasnym przejeździe. Co się w nim znajdowało nikt już teraz, po kilkudziesięciu latach nie pamięta. Pozostał jedynie jego właściciel, który do tej pory strzeże pozostałości: nieco fundamentów i dwóch, trochę już zrujnowanych od strony drogi piwnic, częściowo wykutych w skale a częściowo wykonanych z kamienia.
Wspomniałam już o Powstaniu Tkaczy Śląskich w tysiąc osiemset czterdziestym czwartym roku. Z tygodnia na tydzień, w miarę sprowadzania mechanicznych krosien przez właścicieli fabryk włókienniczych Zwanzigera, Dieriga i innych tracili oni jedyne źródło dochodu. Ich wyroby, tkane na prymitywnych krosnach nie mogły konkurować z tymi, które wykonywane były za pomocą maszyn. Narastał głód i desperacja. Przysłowiową iskrą powodującą wybuch powstania stała się pieśń anonimowego autora wzywająca do krwawej zemsty na fabrykantach. Znalazł się też przywódca powstania Jagar, były żołnierz , który służbę wojskową miał już za sobą. Powstańcy zdemolowali domy fabrykantów, zniszczyli maszyny tkackie a następnego dnia ruszyli w stronę Bielawy. Po tym wstępie obrazującym historyczne znaczenie miejsca przechodzę do właściwego tematu. Bowiem droga, którą szli prowadzi stokiem gór na dosyć znacznej wysokości. Nad nią rozciągał się wówczas i rozciąga też obecnie las, natomiast u podnóża rozpościera się cudowna panorama z widokiem na pobliskie Pieszyce, dalszy Dzierżoniów oraz Bielawę. Widoczna jest też , znajdująca się w odległości nie większej niż dwadzieścia kilometrów góra Ślęża z usytuowaną na niej wieżą widokową i masztem antenowym, na której niegdyś czarownice odprawiały swoje sabaty. Po dziś dzień pozostały ślady tych czasów w postaci kamiennych niedźwiedzi. To jednak jest opisane w przewodnikach. Wracamy do naszej leśnej drogi. Dojdziemy nią do ostoi zwierzyny ogrodzonej drucianą siatką, gdzie przy odrobinie szczęścia będziemy mogli zobaczyć stado muflonów, dzikich owiec górskich sprowadzonych tutaj ponad sto lat temu z Sycylii i otworzy się przed nami kolejna panorama z widokiem na piękny zalew bielawski. Tymi widokami nie zachwycali się tkacze, walczący o życie swoje i swoich dzieci. Ruszyli na fabryki, w dół wioski Bielawy. Fabrykanci powitali ich pieniędzmi i ocalili swoje mienie. Zaczęły się jednak niesnaski przy ich podziale, które przekształciły się w otwartą wojnę z przybyłymi dla stłumienia powstania z garnizonów Świdnicy i Srebrnej Góry jegrami. Padły strzały. Kilkudziesięciu robotników padło na bruk, jedenastu na nim zostało. Jadąc rowerem drogą leśną z Pieszyc do Bielawy usłyszeć można dzisiaj jeszcze odgłosy wystrzałów, głośne krzyki i jęki konających a także zbiorowy, szalony ryk tłumu, ruszającego z gołymi rękami na uzbrojonych żołnierzy, którzy nie wytrzymali tego ataku i uciekli poza obręb wioski.

Dolny Śląsk cały poznaczony jest ogromnymi krzyżami pokutnymi z okresu średniowiecza, które znajdują się przy drogach w miejscu popełnienia zbrodni, bądź też poprzywożono je w rejon kościołów stawiając w pobliżu lub nawet wmurowywano w kamienne ogrodzenie. Śladami tych krzyży można dojść do miejsca, gdzie swój żywot kończyli zbrodniarze, nie mający pieniędzy na wykupienie się od śmierci. W miejscowości Mościsko znajdującej się na drodze Dzierżoniów Świdnica, na wzgórzu znajdują się resztki murowanej szubienicy. Pierwotnie była ona tak skonstruowana, aby idący, lub jadący drogą dokładnie widzieli ciało wisielca i nie mogli jej ominąć zbyt prędko zmęczeni wspinaniem się na wzniesienie. Ich uwagę przyciągała zapewne kamienna, ażurowa konstrukcja nad którą krążyły z głośnym krakaniem padlinożerne ptaki, delektujące się ciałem zmarłego. Dzisiaj jej resztki zarośnięte są młodymi drzewami, które długo zastanawiały się czy wyrosnąć na tym złowieszczym, skalistym gruncie. W końcu natura zwyciężyła złe moce. Trudno odnaleźć to miejsce znajdujące się przy samej drodze. Jedynie czasami, gdy jadę nocą do Świdnicy widzę na tle ciemnego nieba krążące nad resztkami budowli stada czarnych ptaków. Krążą w milczeniu, bez tak charakterystycznego dla nich krakania. Na wszelki wypadek dodaję gazu i co prędzej mijam to miejsce.
To tyle dla amatorów wrażeń. Ci, którzy ich nie lubią mogą podziwiać piękno Dolnego Śląska opisane w przewodnikach turystycznych. Rzadko można spotkać krainę równie piękną, zagospodarowaną a równocześnie miejscami naturalnie dziką jak u nas.
Agnieszka Szymańska

Wielka Sowa - Polska

Zgłoś błąd / nadużycie » Przyjazne drukowanie »


reklamy:

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował.

Dodaj komentarz

Aby skomentować musisz się najpierw zalogować