kraj:
Czechy
, Praga autor: ciastek
12-05-2012 14:05, ocena: 0.00/0 komentarzy: 2

Autostopem na południe!, Lipiec 2010

Czyli jak student jedzie na wakcje.

Czechy – relacje z podróży
Szalona podróż!

    Wszystko zaczęło się od pomysłu aby zrobić coś co będę mógł opowiedzieć wnukom. Lubię podróżować, więc wybrałem wyjazd do Pragi wszystko byłoby normalne, gdyby nie to, że postanowiłem jechać autostopem! A do tego z dziewczyną poznaną na forum jazdy za jeden uśmiech. Ale od początku...
    Po odpowiedzi na forum, ustaliliśmy datę wyjazdu i planowaną datę powrotu, więc zaczęły się poszukiwania noclegu. Wystartowaliśmy od couchsurfingu ale z Pragą było ciężko, więc zdecydowaliśmy się na hostel. Najtańszy hostel jaki znaleźliśmy w sieci kosztował 20zł za noc (pościel, szafka, śniadanie wliczone w cenę!) i okazał się strzałem w dziesiątkę! Ale o tym później...Kiedy wyruszałem z domu, powiedziałem rodzicom, że wyjeżdżam jedynie nad jezioro 40km od domu. Dodałem żeby się nie martwili i nie dzwonili, bo nie biorę ładowarki do telefonu. Prawdziwą trasę i cel podróży podałem na wszelki wypadek koledze.
    No to ruszamy! Z tabliczką w "Brno" zajęliśmy miejsce przy trasie do Ostravy w Czechach . Staliśmy tam z godzinę, ludzie dziwnie do nas machali jednak nie przejmowaliśmy się tym... Dopiero gdy jakiś człowiek wytłumaczył nam, że na Brno wszyscy jadą przez Olomouc, zorientowaliśmy się, że przez ostatnie 2 godziny staliśmy w złym miejscu :). Przenieśliśmy się i w 20minut złapaliśmy klimatyzowane auto z dwoma czeskimi stolarzami którzy jechali do Olomouc, Wsiedliśmy. Jechali dość szybko, ale byli bardzo mili, dowodem tego jest to, że jadąc do Olomouc nie zjechali do miasta pierwszym zjazdem, tylko objechali je całe, wysadzili nas w dogodnym miejscu i zawrócili do Olomouc! Prawdziwa gościnność :)
    Staliśmy dalej na trasie z tabliczką Brno. Było okropnie gorąco, ale na szczęście po jakimś czasie zatrzymał się starszy pan z synem, również z klimatyzowanym autem. Dobrze mówił po polsku, więc długo rozmawialiśmy. O czym? O wszystkim; od polityki po życie codzienne. Zauważyłem, że ze wszystkimi kierowcami tak było. Szybko nawiązywaliśmy nić porozumienia. Owy kierowca wysadził nas pod jakimś miastem. Musieliśmy przejść kawałek tuż obok drogi szybkiego ruchu. Następnie staliśmy przy wjeździe na autostradę jakąś godzinę. Nagle zatrzymuje się BMW... Wychodzi mężczyzna około 28lat, (jak się później dowiedzieliśmy-prawnik) i pyta nas z rosyjskim akcentem skąd jesteśmy i w jakim języku chcemy rozmawiać- wymienił czeski, polski, rosyjski, niemiecki- po polsku odpowiadamy i wsiadamy. Długo rozmawialiśmy o przyjaźni rosyjsko-polskiej. Jednak jego konkluzja mnie powaliła: " Ludzie... Polacy i Rosjanie... to przyjaciele. Ale tam na górze... politycy- to (i tu muszę wykropkować :) )". Wysadził nas przy stacji benzynowej, zostawił wizytówkę i powiedział: " Jakby się coś działo, dzwońcie. Ja przyjeżdżam!" Miło z jego strony.
    Na stacji staliśmy ponad 3 godziny... Nic nie chciało się zatrzymać. Próbowaliśmy już nawet łapać auta z autostrady, jednak jechały za szybko. W końcu pojawił się Tir na polskich rejestracjach! Zbawienie! Podszedłem i zapytałem czy by nas nie podrzucił do Pragi lub w jakieś lepsze miejsce do łapania (autostradą nie chcieliśmy spacerować...). Mieliśmy szczęście bo akurat mógł wysadzić nas na większym parkingu. Jadąc już w Tirze okazało się, że znaki zostały zmienione, i postawiono zakaz wjazdu Tirom... Jednak nas polski kierowca, ani myślał zostawić. Pojechał na ten parking twierdząc, że jak go złapią to powie, że zawsze tędy jeździ i nie wiedział, że coś się zmieniło. Dusza człowiek.
    Na nowym parkingu złapanie stopa zajęło nam jakieś 10minut. Jednak był to krótki odcinek, do lepszego miejsca. Parkingu przy Mcdonaldzie! Tam staliśmy z tabliczką 'Praha'. Wolno nadjeżdżała skoda, auto z wyższej półki, kierowca w garniturze z dobrym zegarkiem. Nawiązałem kontakt wzrokowy, tak jak pies błagający o kiełbasę i się udało! Zatrzymał się. chcieliśmy wsiąść, jednak nie otwierał drzwi... Patrzymy, a owy pan, w tym czasie chował portfel i komórkę. Nie wiem jakie miał zdanie o autostopowiczach, ale tak nam się dobrze rozmawiało, że na pewno ma teraz bardzo dobre zdanie! Wysadził nas na stacji metra pod naszym celem: Pragą! Byliśmy bardzo podekscytowani. Wsiedliśmy w metro. i dojechaliśmy do centrum. Piękne miasto! Udaliśmy się do hostelu, który wcześniej zarezerwowaliśmy. Hostel okazał się być prowadzonym przez studentów. Krótki opis:
- Łóżka piętrowe na sali gimnastycznej oddzielone parawanami,
- Łazienka jak w wojsku, tzn. prysznice jeden obok drugiego, bez zasłon,
- Młodzi ludzie z całego świata, i chyba ze wszystkich kontynentów.
Strzał w dziesiątkę. Za zgodą obsługi zostawiliśmy plecaki, wzięliśmy prysznic i ruszyliśmy w miasto. Przeszliśmy ładnych kilkanaście kilometrów zwiedzając tej nocy Pragę. Około 3 znużył nas sen, a rezerwację w hostelu mieliśmy dopiero na dzień następny, więc położyliśmy się na ławkach w parku. Rano obudził mnie krzyk koleżanki, okazało się, że jakiś czech ją obudził, bo martwił się, że 2 ludzi którzy nie wygląda na żebraków, śpi na ławce... Miły człowiek, myślał, że ktoś nas okradł. Wtedy udaliśmy się do hostelu, i zobaczyliśmy Pragę za dnia. Ale to już inna historia... :)
Czechy

Zgłoś błąd / nadużycie » Przyjazne drukowanie »


reklamy:

Komentarze

ciastek (8), 12-05-2012 14:44

to jedziemy!
Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi. Dlatego nie obrażaliśmy się jakoś czy coś w tym stylu. Zrozumieliśmy, że różne plotki krążą i tyle:) Ja tam z żadnego samochodu na pamiątkę rzeczy nie zabieram :D

Alice (81), 12-05-2012 14:25

Nie każdy błądzi, kto wędruje
Wcale się nie dziwię, że Pan chował portfel i komórkę, mój znajomy podwiózł kiedyś bodaj matkę z dwójką dzieci. Później okazało się, że nie ma portfela... On już nigdy nikogo na stopa nie wziął i nie weźmie.


Dodaj komentarz

Aby skomentować musisz się najpierw zalogować