Egipt 7+7 Triada Zwiedzanie cz. 14, 18.09-02.10.04r.
Dzień 13
Zaczynamy jak zawsze zgodnie z planem. Trzeba podkreślić, że wszystko jak w szwajcarskim zegarku. Jestem tym mile zaskoczony, aż takiej organizacji się nie spodziewałem.
Zwiedzanie rozpoczynamy od pobliskiej wioski. Znów dojazd przez malutkie wioseczki gdzie jest bardzo biednie. Biegające dzieci chwytają za serce. Do grobowców droga ponownie pod górę, ale łatwiej niż poprzednio i jest trochę mniej gorąco. Docieramy do pięknych wykutych w ścianie pomieszczeń. Są w stanie rewelacyjnym, piękne rysunki na ścianach datowane na okres średniego państwa (ok. 4 tys. lat temu). Jest kompletny zakaz fotografowania, do tego stopnia, że aparaty tylko w futerale można wnosić a najlepiej nie wnosić wcale. Przy wychodzeniu chciałem dać 5LE za zrobienia zdjęcia bez lampy, ale pilnujący odmówił. Na ścianach znajdują się warte podkreślenia sceny z życia codziennego ówczesnych Egipcjan, w tym dużo ćwiczeń (zapasów).
Udajemy się wreszcie do celu całej naszej podróży - do Kairu. W drodze troszkę śpię, lecą po raz pierwszy w autokarze filmy. Jazda autobusem trochę się dłuży, ale wreszcie następuje długo oczekiwany moment - widzimy po prawej stronie autokaru PIRAMIDY! Nareszcie, chociaż czas na ich oglądanie będzie dopiero jutro - dziś muzeum w Kairze.
W muzeum jest również całkowity zakaz fotografowania do tego aż stopnia, że nie wolno wnosić ani aparatów ani kamer! Muzeum świetne, znajduje się tam zapewne kilkaset tysięcy eksponatów. Muzeum też rozczarowuje pod pewnymi względami, w środku widać, że nie było tam remontu kilkanaście lat. Gabloty, w których trzymane są eksponaty z pewnością pamiętają czasy profesora Michałowskiego. Nie ma też klimatyzacji, co powoduje ogromny wręcz zaduch, ciężko jest tam oddychać.
Pani Magda opowiada nam o części zgromadzonych tu skarbów. Oczywiście to, co oglądamy i o czym nam opowiada jest tylko drobną częścią zgromadzonych zbiorów, ale ja bym powiedział, że w zupełności wystarczającą. Pani przewodnik prowadzi nas po kolei po epokach od najstarszych do najnowszych.
Po drodze widzimy, że po starożytnych Egipcjanach pozostało bardzo wiele, można odtworzyć w dużej mierze ich życie. Od posągów, przez reliefy, figurki, gry, do sarkofagów, jest tam wszystko! Zwiedzamy około 1,5h. Nastrój muzeum kairskiego to ogromna kakofonia dużej ilości języków świata. Zewsząd dobiegają głosy przewodników z różnych krajów do tego stopnia, że w pewnym momencie z dwóch metrów nie słyszę tego, co mówi pani Magda. Sami idziemy do pomieszczenia, w którym znajdują się przedmioty jubilerskie - rewelacja, i tam jest klimatyzacja. Przedmioty doskonale zachowane, dumne i tak wspaniałe, jakby zostały zrobione dość niedawno.
Z Marcinem i Anią postanawiamy zainwestować 40 LE (!) aby zobaczyć komnatę mumii królewskich. Hm, jakby to ująć. Warto z pewnością zobaczyć, ale czy za taką cenę? W środku znajduje się 10 mumii w tym najważniejszego - Ramzesa II. Widać ich twarze oraz stopy. Patrzysz na człowieka sprzed paru tysięcy lat uff!! Zachowały się włosy i chyba zęby, w miejsce oczu albo pustka albo wsadzone coś imitującego. Pierwsza mijana mumia zastygła jakby przerażona, inne spokojne. Widząc, że turyści z innego kraju robią fotkę telefonem, również się na to decyduję. Chociaż tyle niech mam dodatkowo za tą cenę. Zdjęcie trochę strach robić, bo w pomieszczeniu znajdują się kamery. Idziemy jeszcze szybciutko zwiedzić mumie zwierząt. Kosmiczne wrażenie robią dwa aligatory jakieś siedmio metrowe.
Jedziemy do hotelu, jesteśmy już nieźle znużeni. Nasz hotel to Cosmopolitan. Widać, że lata świetności ma dawno za sobą. Dominuje wszędobylski kurz, brudne jest prawie wszystko. Pokój z pozoru wygląda nieźle, niby stylizowany na dawne czasy. Ale on nie jest stylizowany. Był zbudowany kilkadziesiąt lat temu i zapewne niewiele od tego czasu zmieniono. 20-30 letni telefon tarczowy, stary telewizor (zapewne nowszy może 15 letni). Żeby nie było, że tylko narzekam to podsumuję, że w pokoju da się spokojnie przenocować, jest klimatyzacja, lodówka, łazienka. To w końcu tylko 1,5 nocy. Kolacja natomiast całkiem dobra, po niej idziemy na miasto.
To, co się działo w innych miastach-miasteczkach Egiptu na ulicach to piknik w porównaniu do tego, co zastajemy tutaj! Tysiące samochodów, zero pasów na jezdni a jak są to nikt nie zwraca na nie uwagi, każdy jedzie tak jak chce. Jest noc a mimo to mało, kto ma włączone światła. Co chwile ktoś trąbi. Najgorzej z pieszymi, o czym przekonujemy się idąc ulicami. Jak mówią, przejście na drugą stronę ulicy to jakby uprawiać sporty ekstremalne. To się w 100% zgadza. Niesamowite, nikt praktycznie nie zwraca uwagi na pieszych. Hamują na milimetry przed nimi, albo mijają na pełnej prędkości na centymetry od niedoszłej ofiary. Jak się przejdzie już obok jednego auta to następny pod żadnym pozorem się nie zatrzymuje! SAJGON!!
Chodzimy po mieście może 2-3h i wracamy styrani do hotelu. Już praktycznie jestem pewien, że wolałbym mieć jako pierwsze zwiedzanie! Egipt męczy hałasem ulic, sklepikarzami, upałami na trasie objazdu.
Zwiedzanie rozpoczynamy od pobliskiej wioski. Znów dojazd przez malutkie wioseczki gdzie jest bardzo biednie. Biegające dzieci chwytają za serce. Do grobowców droga ponownie pod górę, ale łatwiej niż poprzednio i jest trochę mniej gorąco. Docieramy do pięknych wykutych w ścianie pomieszczeń. Są w stanie rewelacyjnym, piękne rysunki na ścianach datowane na okres średniego państwa (ok. 4 tys. lat temu). Jest kompletny zakaz fotografowania, do tego stopnia, że aparaty tylko w futerale można wnosić a najlepiej nie wnosić wcale. Przy wychodzeniu chciałem dać 5LE za zrobienia zdjęcia bez lampy, ale pilnujący odmówił. Na ścianach znajdują się warte podkreślenia sceny z życia codziennego ówczesnych Egipcjan, w tym dużo ćwiczeń (zapasów).
Udajemy się wreszcie do celu całej naszej podróży - do Kairu. W drodze troszkę śpię, lecą po raz pierwszy w autokarze filmy. Jazda autobusem trochę się dłuży, ale wreszcie następuje długo oczekiwany moment - widzimy po prawej stronie autokaru PIRAMIDY! Nareszcie, chociaż czas na ich oglądanie będzie dopiero jutro - dziś muzeum w Kairze.
W muzeum jest również całkowity zakaz fotografowania do tego aż stopnia, że nie wolno wnosić ani aparatów ani kamer! Muzeum świetne, znajduje się tam zapewne kilkaset tysięcy eksponatów. Muzeum też rozczarowuje pod pewnymi względami, w środku widać, że nie było tam remontu kilkanaście lat. Gabloty, w których trzymane są eksponaty z pewnością pamiętają czasy profesora Michałowskiego. Nie ma też klimatyzacji, co powoduje ogromny wręcz zaduch, ciężko jest tam oddychać.
Pani Magda opowiada nam o części zgromadzonych tu skarbów. Oczywiście to, co oglądamy i o czym nam opowiada jest tylko drobną częścią zgromadzonych zbiorów, ale ja bym powiedział, że w zupełności wystarczającą. Pani przewodnik prowadzi nas po kolei po epokach od najstarszych do najnowszych.
Po drodze widzimy, że po starożytnych Egipcjanach pozostało bardzo wiele, można odtworzyć w dużej mierze ich życie. Od posągów, przez reliefy, figurki, gry, do sarkofagów, jest tam wszystko! Zwiedzamy około 1,5h. Nastrój muzeum kairskiego to ogromna kakofonia dużej ilości języków świata. Zewsząd dobiegają głosy przewodników z różnych krajów do tego stopnia, że w pewnym momencie z dwóch metrów nie słyszę tego, co mówi pani Magda. Sami idziemy do pomieszczenia, w którym znajdują się przedmioty jubilerskie - rewelacja, i tam jest klimatyzacja. Przedmioty doskonale zachowane, dumne i tak wspaniałe, jakby zostały zrobione dość niedawno.
Z Marcinem i Anią postanawiamy zainwestować 40 LE (!) aby zobaczyć komnatę mumii królewskich. Hm, jakby to ująć. Warto z pewnością zobaczyć, ale czy za taką cenę? W środku znajduje się 10 mumii w tym najważniejszego - Ramzesa II. Widać ich twarze oraz stopy. Patrzysz na człowieka sprzed paru tysięcy lat uff!! Zachowały się włosy i chyba zęby, w miejsce oczu albo pustka albo wsadzone coś imitującego. Pierwsza mijana mumia zastygła jakby przerażona, inne spokojne. Widząc, że turyści z innego kraju robią fotkę telefonem, również się na to decyduję. Chociaż tyle niech mam dodatkowo za tą cenę. Zdjęcie trochę strach robić, bo w pomieszczeniu znajdują się kamery. Idziemy jeszcze szybciutko zwiedzić mumie zwierząt. Kosmiczne wrażenie robią dwa aligatory jakieś siedmio metrowe.
Jedziemy do hotelu, jesteśmy już nieźle znużeni. Nasz hotel to Cosmopolitan. Widać, że lata świetności ma dawno za sobą. Dominuje wszędobylski kurz, brudne jest prawie wszystko. Pokój z pozoru wygląda nieźle, niby stylizowany na dawne czasy. Ale on nie jest stylizowany. Był zbudowany kilkadziesiąt lat temu i zapewne niewiele od tego czasu zmieniono. 20-30 letni telefon tarczowy, stary telewizor (zapewne nowszy może 15 letni). Żeby nie było, że tylko narzekam to podsumuję, że w pokoju da się spokojnie przenocować, jest klimatyzacja, lodówka, łazienka. To w końcu tylko 1,5 nocy. Kolacja natomiast całkiem dobra, po niej idziemy na miasto.
To, co się działo w innych miastach-miasteczkach Egiptu na ulicach to piknik w porównaniu do tego, co zastajemy tutaj! Tysiące samochodów, zero pasów na jezdni a jak są to nikt nie zwraca na nie uwagi, każdy jedzie tak jak chce. Jest noc a mimo to mało, kto ma włączone światła. Co chwile ktoś trąbi. Najgorzej z pieszymi, o czym przekonujemy się idąc ulicami. Jak mówią, przejście na drugą stronę ulicy to jakby uprawiać sporty ekstremalne. To się w 100% zgadza. Niesamowite, nikt praktycznie nie zwraca uwagi na pieszych. Hamują na milimetry przed nimi, albo mijają na pełnej prędkości na centymetry od niedoszłej ofiary. Jak się przejdzie już obok jednego auta to następny pod żadnym pozorem się nie zatrzymuje! SAJGON!!
Chodzimy po mieście może 2-3h i wracamy styrani do hotelu. Już praktycznie jestem pewien, że wolałbym mieć jako pierwsze zwiedzanie! Egipt męczy hałasem ulic, sklepikarzami, upałami na trasie objazdu.
Zgłoś błąd / nadużycie » Przyjazne drukowanie »
Dodaj komentarz
Aby skomentować musisz się najpierw zalogować
Komentarze
Nikt jeszcze nie skomentował.