kraj:
Egipt
, Wycieczka objazdowa autor: eryk2k1
20-04-2012 13:04, ocena: 0.00/0 komentarzy: 0

Egipt 7+7 Triada Zwiedzanie cz. 9, 18.09-02.10.04r.

Dzień 8

Scenka z drogi - Egipt – relacje z podróży
O godzinie 6:30 śniadanie i o 7:10 ruszamy na zwiedzanie Egiptu. Będąc w Hurghadzie wydaje się, że oddaje ona atmosferę Egiptu. Szybko okazuje się, że tylko w bardzo niewielkim stopniu. Dopiero po drodze widzimy prawdziwy Egipt.

Miasteczka i wsie, które wyglądają jak obraz po wojnie. Wszędzie zburzone części budynków, bardzo dużo śmieci wokół samych domów. Ogromna bieda. Prawie wszystkie domy są niedokończone i mają wystające pręty zbrojeniowe na dachach. W tym kraju jest ogromny podatek od ukończenia budowli z tego powodu nikt domów nie kończy. Jedynymi budynkami ukończonymi są budynki państwowe. Poza tym nikt nie dba tutaj o zewnętrzny wygląd domów, bo po burzy piaskowej stają się one od nowa brudne i odrapane.

Pilotka Triady pani Magda opowiada nam w trasie różne ciekawostki, pokazuje ogromną wiedzę na temat życia Egiptu (ma męża Egipcjanina). Twierdzi, że w środku tych domów nie jest tak źle jak na zewnątrz. Na budynkach bardzo często widać anteny satelitarne, w domu może nie być na ubiór czy czasem na jedzenie, ale musi być telewizor i antena satelitarna. Egipcjanie to prawdziwi telemaniacy.

Po pewnym czasie od opuszczenia Hurghady totalnie zmienia się otaczający nas krajobraz. Obraz piasku i pustyni ulatuje a zastępuje go ogromna zieleń, miejscami jak w buszu. Jest pięknie. To wszystko dzięki wybudowaniu pierwszej tamy a później wielkiej tamy asuańskiej i stworzeniu systemu nawadniania. Egipt to oczywiście ciągle "dar Nilu". Całe życie znajduje się w pobliżu tej rzeki. Nie ma już jednak wylewów Nilu, (w starożytnym Egipcie na nich opierał się nawet jeden z kalendarzy). Nie ma też w Nilu sławnych krokodyli, wszystkie przeniosły się powyżej tamy asuańskiej.

Podróż przebiega bardzo sprawnie dzięki temu, że jesteśmy konwojowani przez Policję. Poruszając się po Egipcie widać, że to kraj totalnie policyjny. Na każdym kroku pełno policjantów uzbrojonych w karabiny. Co kawałek są takie wieżyczki strażnicze wyglądające jak domki baby jagi na jednej nodze. W środku zawsze siedzi policjant z wystającym przez lufcik karabinem maszynowym.

Nasz konwój liczy cztery autokary Triady. Co jakiś czas są przerwy do zmiany konwoju, trwają one po kilkanaście minut a raz 1,5h. Po pewnym czasie dojeżdżamy do Luksoru. Tu po raz pierwszy stykamy się ze starożytnością, widzimy świątynię w Luksorze. Niesamowite! Jestem tu i patrzę na dzieła starożytnych, na to co do tej pory widziałem tylko w telewizji lub na zdjęciach i marzyłem, aby to kiedyś ujrzeć. Teraz jednak nie czas na zwiedzanie, rozpoczniemy je od jutra.

Pilotka Triady zaproponowała, że jak ktoś ma ochotę na lunch to może za 18 LE zjeść bardzo dobry obiad na Akhnatonie - statku rejsowym Triady do objazdówki Nilem. Myślę, że tutaj popełniłem błąd, że zdecydowaliśmy się go zjeść, choć może to nie miało znaczenia, ale o tym za chwilę.

Oglądając statek wszyscy się cieszymy, że do głowy nam nie przyszło, aby wykupić zwiedzanie właśnie nim. Może nie jest on w tak dramatycznym stanie jak czytałem od niektórych osób na forum, ale sam fakt poruszania się nim i nudy jaka wydaje się musi tam panować, powoduje wielką ulgę.

Na górze statku znajduje się malutki basenik, pomieszczenia gdzie jest barek i restauracja są extra, oczywiście klimatyzowane. Niestety ubikacja znajdująca się na drugim piętrze jest dramatyczna! Coś strasznego, temperatury przypominające saunę a sama ubikacja zatkana. Skorzystanie z niej to był koszmar. Miałem tylko cichą nadzieję, że turyści mają własne ubikacje w każdej kabinie.

Następuje pora lunchu. Jest całkiem dobry. Po raz pierwszy też wreszcie jem ciepły posiłek w odróżnieniu od tych w hotelu Roma. Mimo to żałuję, że go zjadłem. Tu właśnie wracam do rozpoczętego wcześniej wątku. Myślę, że to właśnie on w połączeniu z wypiciem paru litrów napojów podczas drogi, spowodował u mnie wystąpienie zemsty faraona.

Początkowo wydawało mi się, że po prostu jestem strasznie zmęczony, że skumulowało się całotygodniowe spanie po 4-5h dziennie. Doszło do momentu, że miałem miękkie nogi, temperaturę i czułem się fatalnie. Później przez całą noc budziłem się co 1-3h i musiałem odwiedzać kibelek. Po zażyciu Antinalu 2x w nocy i wypiciu rano wapna obudziłem się w o wiele lepszym stanie.

Wracając do podróży. Po 1,5h przerwy ruszamy z Luksoru do Asuanu. To najdalej wysunięte miasto Egiptu w stronę Sudanu. Później już jest tylko malutkie Abu Simbel, do którego można zresztą wykupić z Triadą wycieczkę fakultatywną, co robi 17 osób z naszego autokaru. Taka przyjemność kosztuje 35$ i trzeba wstać o 3 w nocy, dlatego postanowiliśmy z niej nie skorzystać.

W końcu docieramy do Asuanu do hotelu Cleopatra, w którym spędzimy dwie noce. Jestem potwornie zmęczony. Jestem przekonany, że w tym hotelu zawsze śpią objazdówki Triady. Hotel nieporównywalnie gorszy od Romy. W pokoju, jaki wylosowaliśmy, znajduje się bardzo głośno chodząca klimatyzacja, której nie da się w ogóle regulować. Nie ma również lodówki. Innym trafiły się o wiele lepsze pokoje z dwoma pokojami z dwoma TV i lodówką. Po interwencji lodówka została do pokoju doniesiona.

Udajemy się z panią Magdą na spacer. Docieramy do wyczekiwanego przeze mnie punktu, w którym robią sok z trzciny cukrowej. Po tym jak przeczytałem opowieści w Internecie, jakie to nie jest wspaniałe, pyszne i cudowne, kompletnie się rozczarowuję. Może aż tak złe nie jest, ale nie smakuje mi to szczególnie.

Chodząc po bazarze w Asuanie, wspominamy sobie jak to przyjemnie i bardzo spokojnie było być zaczepianym na ulicach Hurghady. Tutaj jest prawdziwy Sajgon. Nieopatrznie spytałem jednego sprzedawcę o cenę za małą sziszę w jednym ze sklepików. Sprzedawca później towarzyszył mi przez kilka minut, namawiając do jej kupna ciągle samemu schodząc z ceny. Przy całej sprawie trzymał mnie niejednokrotnie mocno za rękę i za nic nie chciał usłyszeć tego, że ja rzeczywiście nie chce jej kupić a pytałem tylko z ciekawości. Wyprzedzając trochę czas, na drugi dzień znów 2-3 razy rozpoznawał mnie i chciał wcisnąć sziszę.

Wracając do hotelu widzimy małą dziewczynkę sprzedającą wisiorki. Wygląda przepięknie, chwyta nas za serce, wpierw robię jej zdjęcie i wręczam za to 1 LE, później wraz z Marcinem i Anią kupujemy u niej dwa wisiorki po 1$ za sztukę. Cena jest myślę 6 razy większa niż normalnie, ale kto by w ogóle chciał się z nią targować :).

Międzyczasie podchodzą do nas inne dzieci i proszą o pomoc, pokazując że nawet nie mają butów. Ciężko im wytłumaczyć, że nie mamy drobnych pieniążków, bo nie rozumieją w ogóle po angielsku. Bardzo ciężko później od nich się odgonić, pomaga nam po jakimś czasie przypadkowy Egipcjanin, który odgania je dość stanowczo.

Z tego dnia pragnę jeszcze wspomnieć o tym, że już kilkadziesiąt kilometrów od Hurghady jest już całkiem inna temperatura. Nie ma wiatru, jaki ciągle odczuwa się w Hurghadzie, co za tym idzie jest nieporównywalnie goręcej! Takie temperatury towarzyszą nam już cały czas.

Przechadzkę musiałem nagle przerwać. Marcin chciał iść na sziszę, ale ze mną zaczęło się dziać coś dziwnego. Nagle ledwo trzymałem się na nogach, czułem że mam gorączkę i duszności. Ale o tym już pisałem :) zemsta mnie dopadła, chociaż aż takich objawów się nie spodziewałem.
Bazar w Assuanie - Egipt
ta opowieść ma kolejne części: Poprzednia 1..7|8|9|10|11..16| Następna

Zgłoś błąd / nadużycie » Przyjazne drukowanie »


reklamy:

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował.

Dodaj komentarz

Aby skomentować musisz się najpierw zalogować